Jak to wszystko się zaczęło...
Na początku swojej historii chciałabym zaznaczyć że nic nie dzieje się bez powodu. Spotykamy różnych ludzi na swojej drodze od których możemy się uczyć i czerpać doświadczenia. Różne doświadczenia bo czasami zdarzają się takie o których chcielibyśmy szybko zapomnieć, ale i takie które pokierują naszym życiem...
Zaczęło się już w przedszkolu. Miałam 6 lat i właśnie kończyłam swoją naukę jako przedszkolak. Szykowałam się do pierwszej klasy ale nie pamiętam jaką placówkę wybrali dla mnie rodzice. Pewnego dnia już prawie pod koniec roku szkolnego do naszego przedszkola przyszedł trener... Trener akrobatyki sportowej. Nic mi wtedy to nie mówiło. Zaprosił parę osób na test sprawnościowy do klubu sportowego niedaleko naszego przedszkola. Oczywiście z chęcią powiedziałam rodzicom że chciałabym pójść i zobaczyć na czym to polega. Sala była ogromna, pełna różnych sprzętów. Trener pokazał Nam co należy wykonać i obserwował jak to robimy. Trzeba było wykonać przewrót w przód, gwiazdę, mostek, przejść po równoważni i skoczyć na górę materacy z ostatnich szczebelek drabinki. Wykonałam wszystko choć najbardziej pamiętam skok z drabinki bo panicznie się bałam ale to zrobiłam bo wszystkie dzieci przede mną skoczyły. Resztę ćwiczeń umiałam od koleżanki która nie wiem skąd umiała ale uczyła nas w przedszkolu na placu zabaw. Po wykonanych testach i obserwacjach przez trenerów, była rozmowa z rodzicami aby te dzieci które sobie poradziły zapisać do szkoły sportowej. Zostałam zapisana do szkoły sportowej do klasy o profilu akrobatycznym.
Tak zaczęła się moja historia z akrobatyką. Bardzo doceniam ludzi którzy chcą poświęcić swój czas i przyjść do dzieci aby pokazać im jakie mają możliwości. Do mnie przyszedł trener ale myślę że wielu rodziców samych może pokazać swoim dzieciom różne kierunki, którym mogą podążać przez życie. Wystarczy obserwować i trochę się wysilić.